DS 22-24.10.10-modl-2h
Zasady modlitwy
Mówiłem wczoraj, że modlitwa musi nas wprowadzić do życia wewnętrznego, duchowego. Frederick Faber pisze, że „Między życiem duchowym a życiem światowym zachodzi widoczna różnica, który swe źródło ma głównie w modlitwie. Gdy już ktoś raz pod słodkim wpływem łaski odda się życiu modlitwy, niebawem nabiera ona takiej nad nim mocy, iż przemienia go w zupełnie nowego człowieka, który – przekonawszy się, że modlitwa jest jego życiem – w końcu modli się nieustannie. Jego życie staje się nieustanną modlitwą. Nieustanną – nie w znaczeniu różnych sposobów i postaci myślnej lub ustnej modlitwy, lecz nieustanną, jako pewna postawa wewnętrzna, mocą której wszystkie jego czynności i cierpienia zewnętrzne stają się żywą modlitwą”.
Ojciec Leon Knabit pisze: „Po-szczególne tak zwane ćwiczenia duchowne, najpierw są raczej trudnym obowiązkiem, aż stają się niepo-strzeżenie duchowym oddechem, samym życiem w bezpośredniej bliskości Boga i w pewnej z Nim jedności. Trwa, więc wciąż walka o życie w jego najpełniejszym wyrazie”.
Jak się modlić? Mówiłem, że modlitwa musi nas wprowadzić do życia wewnętrznego, duchowego. To jest pierwsza i największa zasada. Pozostałe to: czytanie duchowe, wyrzeczenie zewnętrzne i wewnętrzne, oraz życie w obecności Bożej. Przypatrzmy się bliżej tym trzem zasadom.
Bez lektury (czytanie duchowne) nie jest możliwy postęp w modlitwie wewnętrznej, człowiek koncentruje się na samym sobie. Objawia się postawa egoistyczna. Nie ma wtedy w sercu Pana Boga. Czytanie duchowe ma nam dodać odwagi. Wnikamy w tajemnicę, którą wcześniej poznali mistycy i święci. My korzystamy z ich doświadczeń. W czytaniu duchowym nie chodzi o poznanie intelektualne. Trzeba się wgłębić sercem w objawienie Boże. Serce nasze otwiera się na działanie Ducha Świętego.
Człowiek wgłębia się w to, co jest już znane. Potrzeba jest wgłębienia się w te prawdy, które Pan Bóg chce nam objawić. Trzeba przyjmować prawdy sercem. Jest to dar Boży. Najważniejszą lekturą jest Pismo Święte. To właśnie powinna być nasza codzienna lektura. Lektura, która ma nam pomóc odnaleźć modlitwę i życie wewnętrzne. Musimy otwierać się na nie.
Pan Bóg mówi do nas przede wszystkim poprzez Pismo święte. Bóg daje nam wszystko, co chcielibyśmy usłyszeć. To, co mówi do nas, zawarte jest w Piśmie świętym.
Pan Bóg mówi, że ja jestem tym człowiekiem, o którym mówi opis ewangeliczny, ale nie tylko Ewangelie. Musimy nieustannie pamiętać, że w Piśmie świętym każde zdanie, każdy zwrot, każde słowo – ma swój sens i dotyczy nie tylko tych sytuacji opisanych w starożytności. Każde to zdanie, czy zwrot dotyczy nas, tu i teraz żyjących. W Drugiej Księdze Samuela są takie słowa: „Natan oświadczył Dawidowi: «Ty jesteś tym człowiekiem»” (2 Sm 12, 7). Te słowa proroka Natana powinny ciągle brzmieć nam w uszach: „Ty jesteś tym człowiekiem!”
Spotykamy nieraz ludzi przewrażliwionych na punkcie swojej osoby, albo obrażonych. Ci ludzie w każdym zdaniu – dobrym czy złym, które do nich wypowiadamy odczytują jakąś negatywną aluzję pod adresem swojej osoby. Jak pies ma wyczulony węch – bo ma 10 tysięcy razy lepszy węch od człowieka – tak ci ludzie, jak pies wyczuwają, czy doszukują się jakiejś negatywnej aluzji.
„Ty jesteś tym człowiekiem!” Nieraz w Ewangelii Jezus gromi faryzeuszów – od razu przychodzi nam myśl – no, to odnosi się oczywiście do innych ludzi, może do mojego sąsiada, który jest taki faryzejski. A Jezus mówi do mnie: Ty jesteś tym człowiekiem. Mówię: Ja? Panie, bez przesady, gdzie, ja faryzeuszem? I tak mówi do nas Pan Jezus na modlitwie. A zatem – najważniejsza lektura to Pismo święte, gdyż tam Pan Bóg do nas mówi.
Musimy pamiętać, że Łaska Boża rozwija nasze wnętrze. Łaska Boża potrzebuje otwarcia się człowieka. Jeśli czytanie duchowe będzie dla nas ważne, to zawsze znajdziemy na nie czas. Wymaga to opanowania różnych zapędów, które mogłyby nas od czytanki duchowej odwodzić czy ją uniemożliwiać. Człowiek musi wybierać to, co jest dla niego ważniejsze: albo żyje z Bogiem, albo bez Niego.
Drugą taką zasadą jest wyrzeczenie się siebie. Święta Teresa od Jezusa mówi, że wygodne życie nie może iść w parze z modlitwą. Zamiast Pana Boga stawiać w centrum, my często stawiamy siebie. Kiedy coś w nas umiera, to umiera wszystko, co zamyka nas na Pana Boga. Nie możemy otworzyć się na Pana Boga, jeśli jesteśmy pochłonięci sobą lub czymś. W człowieku najpierw musi umrzeć egoizm. Jeśli on nas pochłania, nie możemy mówić o życiu wewnętrznym. Człowiek uwolniony od siebie, jest otwarty na działanie Ducha Świętego. Człowiek uwikłany w ten świat, nie może być otwarty.
Święta Teresa i święty Jan od Krzyża twierdzili, że największym wyrzeczeniem jest wyrzeczenie sercem (w swoich myślach i wyobraźni). To znowu wymaga umierania wewnętrznego. Ile jest spraw niepotrzebnych w naszym życiu. Te sprawy trzeba zamienić na myśli Boże. To, co jest niepotrzebne, należy zastąpić tym, co jest Boże.
Najtrudniej jest jednak oddzielić się od siebie, bo wszyscy jesteśmy bogaci sobą! Nie tylko od siebie, ale i nasze uważamy za nietykalne. Mało jest ludzi, którzy by nie byli przywiązani do siebie, do swych rzeczy materialnych i rzadko mówią tak jak Hiob: „Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione” (Hi 1, 21). Mało jest ludzi takich, którzy by sobie nie cenili swoich zalet; zdrowia, urody, zdolności, sławy, znaczenia. A przecież zapominamy o tym, że Bóg może bogacza z torbą puścić a ubogiego z gnoju wyprowadzić i na krześle posadzić. (por. Łk 1, 52-53; Ps 113, 7-8).
Najwięcej jest jednak ludzi, którzy cenią sobie przywiązanie nie tylko do swojego zdania i opinii, ale do skóry i przyjemności swojej i najwięcej się złoszczą, gdy naruszy się tego bożka, czyli tę lalkę swojego „ja”. W Księdze Hioba jest opisane, jak szatan drugi raz chciał na próbę wystawić Hioba i wtedy odbyła się druga rozmowa szatana z Bogiem. I wtedy:
„Szatan odpowiedział Panu: Skóra za skórę. Wszystko, co człowiek posiada, odda za swoje życie. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego kości i ciała. Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył” (Hi 2, 1-5). No i Hiob nie złorzeczył, chociaż nie było mu łatwo.
Świat mówi, że my musimy osiągnąć sukces. A sukces w rozumieniu Ewangelii to jest krzyż.
Świat mówi: Ja takiego sukcesu nie chcę. Ale jeżeli idziemy za Jezusem Chrystusem, to dochodzimy do tajemnicy krzyża, by w niej odkryć sens miłości i perspektywę naszego życia, żeby z krzyża czerpać siłę i radość.
Świat mówi: Ja takiego sukcesu nie chcę. Ale jeżeli idziemy za Jezusem Chrystusem, to dochodzimy do tajemnicy krzyża, by w niej odkryć sens miłości i perspektywę naszego życia, żeby z krzyża czerpać siłę i radość.
Bardzo ważna jest nasza gotowość. Jeśli czegoś pragnę, a to się nie spełnia, trzeba to po prostu przyjąć. Tak musi być. Ja to przyjmuję i nie narzekam. Żyć zasadą nie-narzekania. Wyrzeczenie się w swoim sercu (wyrzeczenie się siebie). To również zależy od tego, jak przywiązujemy się do swoich pragnień. Jeśli natomiast się nie przywiązujemy się do nich, to łatwiej nam to przyjąć. Można to porównać do litanii pokory. W niej właśnie wyrażamy swoją gotowość.
Kolejna zasada – to życie w obecności Bożej. Jest to jeden z warunków. Trwanie w obecności Bożej. Trzeba sobie pozwolić, by modlitwa rozciągała się na cały dzień i we wszystkich obowiązkach. Np. zakochani. Zakochanie się w drugim człowieku. Jedna osoba myśli o drugiej, kiedy jej nie widzi. A czy ta druga osoba w tym momencie też o niej pamięta? Człowiek zakochany w Bogu, kiedy myśli o nim, to jest świadomy, że Pan Bóg też o człowieku myśli. Bóg jest blisko tu i teraz. Przebywanie w obecności Bożej na tym właśnie polega. Jeśli kocham Pana Boga to cały dzień w myślach tę miłość będę wyrażał.
Nie można być uczniem Chrystusa, nie naśladując Go modlącego się. Wiara i modlitwa są bardzo mocno powiązane ze sobą. Jeśli rozwija się wiara, rozwija się modlitwa, która jest bezinteresowna. Przykładem tej modlitwy jest modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu (Mk 14,36) – „Abba, Ojcze, wszystko dla Ciebie możliwe: oddal ten kielich ode mnie, lecz nie co ja chcę, ale co Ty”. Modlił się z trwogą. Przeważnie bywa tak, że nasza modlitwa zamyka się na tej pierwszej części. Nie prosimy o to, co trudniejsze, lecz o to, co łatwiejsze.
Potrzebne jest całkowite poddanie. Musimy prosić Boga o jeszcze więcej. Pan Bóg takiej modlitwy nie odrzuci, nie pozostawi bez odpowiedzi. Każda taka modlitwa zostanie przez Boga wysłuchana. Sama postawa Pana Jezusa mówi nam o tym. Pan Jezus modlił się na pustyni, modlił się w nocy. Dokonywał cudów, uzdrawiał, a nie brakowało Mu siły. Przychodzili do Jezusa w związku z modlitwą. Ludzie tej modlitwy bardzo potrzebowali. Jeśli modlitwa będzie na pierwszym miejscu, będzie dla nas najważniejsza, to nasze kontakty z ludźmi naprawdę będą owocne.
Nie możemy aktywności pracy przekładać nad sprawy Boże (aktywizm). Bo może być tak, że będziemy pracować dla Boga, ale bez Boga. Ten aktywizm ujawnia się nam wtedy, kiedy bardzo chcemy być chwaleni, błyskotliwi, kiedy to ludzie mówią o nas, szczycą się nami. Jeśli ten aktywizm nie będzie postawiony na fundamencie modlitwy, to bardzo szybko w nas przeminie. Pan Bóg pragnie, abyśmy mogli oderwać się od swojej rzeczywistości. Im więcej pracy, tym więcej potrzeba modlitwy. Nasza wiara jest mała i nie możemy sami podołać wszystkiemu.
Nie można dzielić się Panem Bogiem, jeśli w sercu Boga nie ma. Jeśli się otworzymy na duchowość treści, wtedy tracimy wszelkie iluzje swojej doskonałości. Jest to wielka łaska. Wszystko zależy od Pana Boga. Pan Bóg tego pragnie i dlatego nam tę łaskę daje. My potrzebujemy Pana Boga. Dla nas stworzył świat i człowieka. Nie ma ważniejszej audiencji od spotkania z Bogiem. Pan Jezus mówi: „Jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Już się na nic nie przyda, tylko na wyrzucenie”. I tak jest z nami, jeśli przestaniemy się modlić.
Każdy człowiek, kiedy zatrzyma się w życiu modlitewnym, wtedy się cofa. Trzeba wzrastać w modlitwie. Autentyczne, owocne działanie rodzi się w modlitwie. Od modlitwy się wszystko rozpoczyna. Co wielkie jest w oczach Boga, rodzi się z modlitwy i z wiary. Prośmy Matkę Bożą, by pomagała nam być człowiekiem modlitwy bezinteresownej, modlitwy z Ogrodu Oliwnego.
verte