NOWA STRONA INTERNETOWA

Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych.


DS 22-24.10.10-modl-3h

Niewysłuchane modlitwy

Zniechęcenie w modlitwie dopada każdego i to z różnych powodów. Szczególnie mocno czujemy się zniechęceni wtedy, gdy wydaje się nam, że nasze modlitwy, zanoszone od dłuższego czasu do Boga, nie są wysłuchiwane. Jak się nie poddać temu uporczywemu i bolesnemu odczuciu? Czy zaprzestać modlitwy prośby?

Marcel Nguyn Tan Van – wietnamski brat redemptorysta, który w wieku 31 lat zmarł w komunistycznym więzieniu napisał kiedyś do ambitnego młodzieńca zbyt przewrażliwionego na swoim punkcie: „Zniechęcenie jest jakby dotknięciem brudną ręką twarzy samego Boga. Oznacza, że uznajemy, iż już nic więcej nie może On dla nas uczynić. Wszelkie niepokoje, które się budzą w naszej duszy, są wołaniem Boga, który przypomina nam o konieczności modlitwy i szczerego zaufania. Wszystko sprowadza się do dwóch słów: zaufanie i miłość. Stosuj je w życiu, a zawsze będziesz żył w pokoju serca”.

Właściwie pychą jest nie prosić Boga o nic i nie oczekiwać niczego od Niego. Bardzo wyraźnie mówi o tym Pismo Święte w Księdze Izajasza: „Pan przemówił do Achaza tymi słowami: «Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze!». Lecz Achaz odpowiedział: «Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę». Wtedy rzekł Izajasz: «Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu?»” (Iz 7, 10-13). Achaz nie chce się Panu Bogu naprzykrzać, ale tak naprawdę Bóg oczekuje od niego prośby, mówi: „Proś Mnie, człowieku”.

Należy jednak rozróżnić zwykłą prośbę, którą kieruję do Boga, od modlitwy błagalnej. Kiedy zwracam się do Boga z prośbą, zazwyczaj proszę o coś, co należy do porządku ziemskich rzeczy, a co jest dla mnie w pewien sposób nieosiągalne. Doświadczenie własnej niemocy każe mi szukać tego dobra u Najwyższego Boga, którego wszechmoc uznaję. Staram się wtedy sprowadzić Pana Boga do swojego poziomu, proponuję Mu, by spojrzał na moją prośbę z mego punktu widzenia. Ale to nie jest doskonała modlitwa.

W odróżnieniu od niej, modlitwa błagalna należy już do porządku Bożego, nie jest zwykłą prośbą, ale modlitwą, która ze swej istoty jest jednoczeniem się z Bogiem i Jego wolą. Gdyby Pan Jezus w trwodze konania w Ogrójcu mówił tylko: „Oddal ode Mnie ten kielich”, byłaby to tylko prośba modlitewna. Ale ponieważ powiedział: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42), uczynił prośbę modlitwą błagalną. Dopiero wtedy Boga uznaję za Boga, gdy modlę się tak jak Pan Jezus w Ogrójcu: „Ty, Ojcze, wiesz lepiej, czy potrzebuję tego, o co proszę”. Modlitwa błagalna wynosi mnie na poziom Boga i jednoczy z Jego wolą.

Ograniczając się w modlitwie jedynie do formułowania życzeń i próśb, nie wychodzę poza siebie, traktuję Boga jako przedłużenie mojej zbyt krótkiej ręki. Jedna z sióstr dominikanek opowiadała o przyjaciółce, z którą korespondowała. Dziewczyna ta była od lat sparaliżowana i cały czas spędzała przykuta do łóżka. W swoich listach rozważała m.in. problem modlitwy. Zastanawiając się, co to znaczy, że Pan Bóg wysłuchuje modlitwę, tak oto pisała: „Bóg zawsze wysłuchuje dobrej modlitwy, a dobra modlitwa to nie jest technika, ale modlitwa o dobro. Jednakże Bóg nie daje mi nigdy tego, o co proszę, lecz doskonałość tego, o co proszę. Często jeszcze nie wiem, jaka jest ta doskonałość, jestem krótkowzroczna. I wysłuchanie, które daje mi Pan, prowadzi do wewnętrznej przemiany. Modlitwa nie zmienia Boga, ona zmienia mnie. Ale może lepiej jest trwać bez tego, o co proszę, i pokornie czekać na łaskę przemiany. Bo Bóg widzi moje wysiłki, moje braki, moje pragnienia i nie pozwoli mi zagubić się na wieki”.

Pan Jezus w Ogrójcu modlił się doskonałą modlitwą i został wysłuchany. W Liście do Hebrajczyków czytamy, że „Jezus z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił (...) gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (por. Hb 5, 7). Ale jak został wysłuchany? Czy oszczędzono Mu krzyża? Otóż nie. Jego błaganie wypełniło się przez zmartwychwstanie, a nie przez uniknięcie śmierci. Bóg daje mi zawsze doskonałość tego, o co proszę.

Zdarza się czasami, że niewysłuchane modlitwy są świadectwem Bożego miłosierdzia bardziej niż te wysłuchane. Paradoksalnie, Bóg w swoim miłosierdziu chroni mnie przed niektórymi moimi modlitwami. Pewien rabin powiedział kiedyś: Bóg ukarałby mnie najciężej, gdyby spełnił każdą moją prośbę. Ja sam jestem wdzięczny Bogu, że mnie nie wysłuchał, kiedy modliłem się o dobrą żonę. Myślę, że potencjalna żona również powinna być wdzięczna Panu Bogu, tyle że nawet nie wie, jak bardzo ją oszczędził...

Jest też modlitwa wstawiennicza. Pan Bóg bardzo pragnie, abyśmy takie modlitwy zanosili z innych. Bo straszna to tajemnica, że zbawienie jednych ludzi zależy od modlitw i ofiar innych ludzi. Popatrzmy na Pismo święte – ileż tam jest takich obrazów. W Psalmie 106 są słowa: „Postanowił ich wytracić, gdyby nie Mojżesz, Jego wybraniec: on wstawił się do Niego, aby gniew Jego odwrócić, aby ich nie zniszczył”. A wcześniej jest modlitwa Abrahama za Sodomą o Gomorą.

Właśnie, Bóg tak nas stworzył, żebyśmy sobie wzajemnie pomagali i jedni drugich chronili przed złem. I nie gdzie indziej, ale w Piśmie Świętym Bóg skarży się na to, że nie znajduje nikogo, kto by powstrzymał Jego karzącą rękę: „I szukałem wśród nich człowieka, który by wystawił mur [przeciwko Mnie] i stanął w wyłomie przede Mną, by bronił tej ziemi i przeszkodził Mi w jej niszczeniu, a nie znalazłem takiego” (Ez, 22, 30).

To się nazywa modlitwa wstawiennicza. Pismo święte mówi: „Brat, który wspomaga brata jest jak miasto warowne”. To znaczy, że mamy się nawzajem wspierać modlitewnie.

Przecież dzisiaj i nieraz nawet głęboko wierzący rodzice zapominają o tym, żeby codziennie modlić się za swoje dzieci. Może częściej modli się proboszcz za swoich parafian, ale zapewne trudno by nam było spotkać nauczyciela, który modli się za swoich uczniów, albo dziennikarza modlącego się za swoich czytelników lub słuchaczy.

Modlitwa wstawiennicza przybiera niekiedy postać walki. Święty Paweł w Liście do Kolosan pisze: „Rodak wasz, Epafras, zawsze walczy za was w modlitwach, o to, abyście stali mocno, doskonali w pełnieniu każdej woli Bożej… Chcę, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczę o was” . Z kim walczył podczas swoich modlitw Epafras i Paweł? W żywotach świętych można znaleźć wiele przejmujących opisów takiej walki z Bogiem o zbawienie grzeszników.

Jak to? Czyżby Mojżeszowi, Pawłowi, czy choćby nawet Matce Najświętszej bardziej zależało na zbawieniu grzeszników niż samemu Panu Bogu?

Najpierw jednak musimy sobie uświadomić dwie prawdy. Po pierwsze, Bóg jest Miłością i zawsze miejmy to za dogmat, że Jemu bardziej zależy na naszym dobru niż nam samym. Zatem jeżeli niekiedy przybiera postać naszego „wroga” to niewątpliwie również wówczas zależy Mu na naszym dobru. Po wtóre, ilekroć jakieś stworzenie autentycznie ujmuje się za naszym dobrem, zawsze ostatecznym źródłem tego jest Boża miłość do nas. Krótko mówiąc, to kochający ludzi Bóg uzdolnił i poruszył Mojżesza do tego, żeby „walczył” z Nim o przebaczenie dla grzesznego ludu.

Orędownictwo świętych w niebie oraz modlitwa wstawiennicza zanoszona przez przyjaciół Bożych dopiero dążących do zbawienia - jest konsekwencją tego, że są oni naprawdę przyjaciółmi Bożymi. Bo być Bożym przyjacielem, to znaczy cierpieć z tego powodu, że ktoś znajduje się poza Bożą wspólnotą, poza Bogiem.

Może być i tak, że modlitwa nie zostaje wysłuchana, ponieważ brakuje nam wytrwałości, za mało nam zależy na dobru, o które prosimy. Jest taka piękna przypowieść o wytrwałości w modlitwie. Pewien starożytny król miał dwie żony. Jedną kochał bardzo, a drugą tak zwyczajnie. Gdy przychodzi do niego z prośbą ta zwyczajnie kochana żona, od razu otrzymuje wszystko, czego zapragnie. Kiedy jednak przychodzi żona szczególnie ukochana, król gra na zwłokę, celowo przedłuża rozmowę, byle tylko pobyła z nim jeszcze trochę dłużej. Ta opowieść ilustruje bardzo ważną prawdę o modlitwie: kiedy czasami bardzo długo czekam na wysłuchanie moich próśb i bardzo cierpię z tego powodu, ważne jest, abym pamiętał o miłości Boga do mnie. Bóg kocha nieskończoną miłością i ofiarowuje mi o wiele więcej niż oczekuję. A modlitwa nie zmienia Boga, tylko przemienia moje serce.

                                                                                                                           verte